wtorek, 7 czerwca 2016

O moim rodzicielstwie słów kilka

Czasem miałam fantazje o śmierci moich dzieci.
Nie dlatego, że chciałam by umarły. Ale dlatego, że było mi bardzo ciężko. Czasem trud bycia rodzicem w pojedynkę wydawał się mnie przygniatać. Fantazje najczęściej pojawiały się kiedy jechałam samochodem, zazwyczaj z pracy, wieczorem, żeby odebrać dzieci od dziadków i zawieźć do domu. W tych fantazjach była ich tragiczna śmierć, moja rozpacz a potem...układanie życia na nowo.
Może to niepoprawne politycznie pisać o takich fantazjach. Ale cenię prawdę a to jest prawda o moim rodzicielstwie. Specjalnie piszę o sobie "rodzic" a nie "matka", bo wiem, że trud samodzielnego wychowania dzieci podejmują nie tylko kobiety. Miałam okazję poznać kilku fajnych ojców, którzy wychowywali dzieci sami. To było dla mnie bardzo wzmacniające doświadczenie. Właściwie wtedy chyba po raz pierwszy zaczęłam rozmawiać o moich dzieciach, moim rodzicielstwie, troskach i radościach, które się z tym wiążą. Nigdy nie byłam taką mamą z gazety, dla której całe życie to dzieci, która rozmawia tylko o ząbkowaniu i pierwszym sikaniu do nocnika. Właściwie było mi to bardzo dalekie. Nie miałam też wokół siebie innych mam, ale też nie chciałam mieć. Dziś sobie myślę, że pozbawiłam się cennych doświadczeń z moimi dziećmi, nie mówiąc już o tym, że je również czegoś pozbawiłam. I że to było agresywne wobec siebie i wobec nich.
Zaczęłam od tych, może dla niektórych, przerażających fantazji, chyba dlatego, że chciałabym powiedzieć, że nic nie jest czarno białe. Bycie rodzicem tym bardziej. Że można mieć fantazje o śmierci swoich dzieci. Można mieć fantazje jakby to było gdyby ich nie było. Co bym zrobiła, gdzie bym pojechała, jak bym urzadziła pokój, który teraz należy do nich.
Można też nie chcieć być rodzicem albo nie chcieć być nim już więcej.
Jakieś dwa lata temu dałam sobie prawo do tego, by nie chcieć już więcej rodzić dzieci. Zapytałam siebie czy chcę i usłyszałam jak mówię: nie, nie chcę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz