środa, 16 listopada 2016

wdzięczność

Dziś rozstałam się z ludźmi, z którymi przepracowałam ostatnie siedem lat. Siedem lat to szmat czasu. I to był bardzo dobry czas. Jestem wdzięczna za ten czas. Rozstania nie są łatwe, ale chyba zaczynam się ich uczyć. One też mogą być elementem budowania bliskości.
Myśląc o tym wspólnie spędzonym czasie, myślę w ogóle o tych ostatnich siedmiu latach. Były czasem ogromnie intensywnym i trudnym, ale w konsekwencji bardzo dla mnie dobrym.
Siedem lat temu mieszkałam z córkami u moich rodziców. Zajmowałyśmy jeden pokój. Bolał mnie brak domu, brak własnego kąta. Siedem lat temu byłam jeszcze w trakcie rozwodu. Uciekałam do pracy byle nie konfrontować się ze swoją życiową sytuacją. Nie było we mnie spokoju.
W ciągu tych siedmiu lat uzyskałam rozwód cywilny oraz unieważnienie ślubu kościelnego. Zrobiłam prawo jazdy i kupiłam samochód. Założyłam własną działalność. Rozpoczęłam i zakończyłam bardzo dla mnie ważną szkołę. Rozwinęłam się zawodowo. Wzięłam kredyt i kupiłam mieszkanie, w ktorym zresztą mieszkamy już od pięciu lat. Siedem lat temu rozpoczęłam pracę w miejscu, w którym dziś ją zakończyłam. Poznałam tam wielu wspaniałych ludzi i moją przyjaciółkę. Za nami siedem lat budowania relacji. Uff :)
Te siedem lat to też czas kiedy budowałam, na prawdę z ogromnym wysiłkiem, poczucie bezpieczeństwa. Kiedy szukałam siebie i uczyłam się siebie. To też całe mnóstwo błędów, bo nim coś uznałam najpierw musiałam to podważyć. Oparzyłam się nie raz. Ale dziś zdecydowanie mam poczucie, że wychodzę na prostą. Że już pewnych rzeczy nie zrobię, już nie będę bez sensu dotykać gorącego żelazka i sprawdzać czy parzy.

Jestem wdzięczna za wszystkie osoby, które stanęły w tym czasie na mojej drodze, bo każda z nich dołożyła cegiełkę do miejsca, w którym jestem dzisiaj.

przypomnienie

Ten tekst z 6 kwietnia tego roku przypominam specjalnie, nim napiszę kolejny post. Zbiera mi się na podsumowania, za mną (właśnie dziś) i przede mną kolejne rozstania z ważnymi osobami w moim życiu. Nowy Rok 2016 jest na prawdę rokiem odzyskiwania wolności

 W Nowy Rok obudziłam się z pragnieniem wolności. Wolności od pragnienia mężczyzny. A w każdym razie tego rodzaju pragnienia, które komplikuje całe moje dorosłe życie. Cel na ten rok? UWOLNIĆ SIĘ.Tak na prawdę to nawet nie chodzi o mężczyzn. Chodzi o mnie. To tak jak z każdą uzależniającą substancją czy zachowaniem. To nie w niej jest problem. Problem jest w nas.Mija czwarty miesiąc mojej abstynencji od. To była dobra decyzja. Nagle zobaczyłam ile mam czasu w ciągu dnia, ile się zwolniło przestrzeni w mojej głowie, o ile więcej mogę teraz dać moim dzieciom, ile mam pomysłów do zrealizowania na czas z nimi, ile mam pomysłów na samą siebie.Tysiące maili, smsów, telefonów i sporo spotkań, które skutkowały wciąż tym samym poczuciem samotności, lękiem, frustracją. To tak jakbym przeżywała kolejne cudowne weekendy ale wciąż nie udawało się przeżyć cudownego tygodnia. Nadchodziły kolejne wakacje, kolejne święta, kolejny Nowy Rok i nic się nie zmieniało. A ja jak głupia koncentrowałam wszystkie myśli i uczucia wokół. Myślę jednak, że to nie żadna magia, ale konsekwencja bardzo wielu zmian wcześniej. A przede wszystkim podjętego ogromnego wysiłku, by zrozumieć swoje wybory, swoje życie i nie pozwolić sobie więcej na krzywdę. I choć moja droga do punktu w jakim jestem dzisiaj była/ jest bardzo wyboista (bo niczemu nie poddaję się ot tak), to czuję i wiem, że jestem w dobrym miejscu. I że muszę być sama dziś, jutro i jeszcze przez jakiś czas żeby odnaleźć siebie. Odnaleźć tak, by już nigdy nie istnieć tylko dzięki komuś. Odnaleźć siebie tak, by desperacko nie potrzebować.Okazuje się jednak, że to nie jest aż takie trudne, kiedy przychodzi decyzja i wiesz, że teraz chcesz spotkać siebie.

)