sobota, 30 lipca 2016

zmiana w orientacji

Nie pamiętam żebym kiedyś miała taki poziom ambiwalencji związany z randkami, mężczyznami i całym tym męsko damskim bałaganem. W przyszłym tygodniu grozi mi ;) kawa z młodszym o kilka lat mężczyzną. Odroczona przeze mnie bo już mogłaby być jutro. Nigdy w życiu nie potrafiłam odroczyć NICZEGO co wiązało się z mężczyznami. No ale jutro odpoczywam. I kropka.
Co ciekawe, znacznie więcej emocji mam kiedy myślę o zaplanowanych spotkaniach z kobietami.
I to nie dlatego, że zmieniłam orientację, bo nie zmieniłam.
Sama myśl (plus całe mnóstwo fantazji) sprawia, że czuję wiatr we włosach...:)
Jakby mój dotychczasowy entuzjazm zmienił orientację.
I chyba dobrze.

wtorek, 26 lipca 2016

o niechęci do wielokrotnego orgazmu

Mam wrażenie, że wszystko co mnie ostatnio spotyka; miejsca, w których bywam, ludzie, z którymi się spotykam, wszystko konfrontuje mnie z moją samotnością.
Portal randkowy daje iluzję, że nie jest się tak bardzo samemu.
Kiedyś żyłam iluzjami, przepełniały moje małżeństwo, macierzyństwo, relacje z innymi, życie zawodowe. Wszystko, co mnie określało.
Dziś, na szczęście zresztą ( i dzięki mojej ogromnej pracy ku zmianie) iluzje już nie mają mocy. Nie czynią mnie niby kochaną. Po prostu nie czuję się kochana. Tylko to wytrzymać. Choć to już tyle lat, że powinnam mieć w tym wprawę.
Wierzę, że zmiany są dobre. Że kiedy jesteśmy na tyle otwarci i pogodzeni z naszym życiem, ono robi nam też dobre niespodzianki. Zachwyca.
Z jakichś powodów boję się zachwytu, który może być moim udziałem.
Czy boję się być szczęśliwa?
Czy tak bardzo przyzwyczaiłam się do uczucia głodu, że boję się jak to będzie, gdy się w końcu najem?
"Chodzi pani o kulach a mogłaby pani biegać", usłyszałam dziś rano. Te słowa latają mi wokół głowy, natrętne jak komary.
Jest mi tak cholernie smutno, że wciąż nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem.
Dziś rano dostałam maila. Mężczyzna ładnie się przedstawił i kulturalnie zapytał czy porozmawiamy. Nim odpisałam, z entuzjazmem, którego nie mam, zajrzałam na profil. A tam dowiedziałam się, że czeka mnie, mówiąc w skrócie, niezliczona ilość orgazmów, która doprowadzi mnie do orgazmowego (orgazmicznego?) raju! Och tak!
A więc moją samotność, mój smutek, moje samotne rodzicielstwo, moje kiepskie wynagrodzenie...wszystkie moje smutki i troski będę mogła zamienić na cudowne orgazmowe szaleństwo.
Dziękuję sobie samej za zmianę. Dziękuję, bo już mnie nie kręci. Bo już mnie nie nakarmi.
Bo chcę dla siebie czegoś więcej niż wielokrotnego orgazmu.

czwartek, 21 lipca 2016

Pierwsze spotkanie:)


Przed spotkaniem denerwowałam się jak przed randką...  W torebce zeszyt z pytaniami (gdybym z nerwów zapomniała) i dyktafon. Pełen profesjonalizm 
O 11.40 odbieram telefon "Stoimy przy kasie nr 9, mała M. ma żółtą bluzeczkę, przyjdziecie?" Samochód na awaryjnych i prędko na główny pod kasę nr 9. Rzeczywiście mała M. rzuca się w oczy  Ściskamy się jak stare znajome. Dyktafon nieużyty, tylko zepsułby klimat. To takie miłe i zwyczajne - niezwyczajne spotkanie dwóch kobiet.
Zamiast nowego Zoo zaliczamy stare, bo bliżej, a czasu mało. Przy dwójce dzieci (mamo, kupisz mi loda? mamo, chodź ze mną, mamo, chce mi się siku, mamoooooo...) na prawdę trudno znaleźć przestrzeń do rozmowy, szczególnie tak intymnej.
Dałyśmy radę:)
Trochę w biegu, trochę chaotycznie, bo dużo przecież chciałoby się powiedzieć. A dzieci co chwilę czegoś chcą, trzeba uważać żeby w tłumie gdzieś niebezpiecznie nie zniknęły, dopilnować żeby mała M. zjadła cały obiad a moja Młoda o czasie zmierzyła cukier...
Po starym Zoo jeszcze Plac Wolności i moczenie nóg w fontannie (słowo: rozkosz prawdziwa). A już u siebie chwila w jeziorze...
Dziękuję za pierwsze spotkanie niecałkiemsamamama 

środa, 20 lipca 2016

fragment pewnej piosenki

A tak sobie słuchałam dziś, fragment mi się spodobał...
(...) Kaznodziejów omijam z daleka
Choć w kościołach oglądam obrazy
Cenię talent i mądrość człowieka
I nie ufam facetom bez skazy
Bo religia rumiany kolego
To nie taca i rewia pacierzy
To jest wiara w każdego bliźniego
I nadzieja, że on też tak wierzy (...)
Andrzej Sikorowski, Lekcja religii

niedziela, 17 lipca 2016

Powiedzmy coś światu:)

Kolejną noc nie mogłam zasnąć. Leżałam w łóżku z szeroko otwartymi oczyma, wpatrując się w sufit i myślałam.
Że to, co robię to konkretna odpowiedzialność. To nie pomysł, o którym szepnęłam nieśmiało przyjaciółce przy kawie.
Uruchomiłam ludzi z różnych zakątków Polski.
Jestem odpowiedzialna za słowa wychodzące spod mojej klawiatury.
Czuję jednocześnie podekscytowanie i lęk.
A potem pomyślałam, że niezależnie od wszystkiego, dałam sobie szansę na fascynującą przygodę.
Szansę na możliwość poznania wielu ciekawych ludzi.
Szansę na przeżycie czegoś, co gdybym się bardziej bała (i była mniej sfrustrowana) mogłoby się nigdy nie wydarzyć.
I pomyślałam, że nawet jeśli nie uda mi się napisać książki. Bądź napiszę książkę, której nie będą chcieli wydać. A nawet jak wydadzą, to nikt nie będzie chciał jej kupić. I nie zarobię tego miliona dolarów ;) to i tak w to wchodzę.
Jest łatwo napisać wsparciowy post komuś obcemu. Znacznie trudniej jest się z nim spotkać twarzą w twarz. Ale przecież relacje to podstawa, dlatego cieszę się, kiedy piszecie, kiedy ustalamy spotkania...To bardziej ekscytujące niż randki!:)
Dziennikarze robią wywiady - książki ze "znanymi i lubianymi". Ej, a przecież każdy może mieć coś do powiedzenia światu.
W czwartek spotykam się z pierwszym Samotnym Rodzicem. Nic nie powiem więcej, bo na razie nie mogę, ale boję się i cieszę...:)
Oczywiście, że możecie trzymać kciuki:)

To się naprawdę dzieje...:)

Na mojej trasie jest (póki co) Ostrowiec Świętokrzyski, Kołobrzeg i Sochaczew. Dziękuję:)
Samotni Ojcowie, czekam również na Was!
Czuję jak mój mózg pracuje na najwyższych obrotach obmyślając jak to wszystko poukładać logistycznie, bez patosu w sensowną całość...To chyba Kubuś Puchatek pukał się w głowę i mówił: myśl, myśl, myśl...

sobota, 16 lipca 2016

Projekt Samotne Rodzicielstwo:) zapraszam!

https://www.facebook.com/events/1010784245706868/

Akcja frustracja:)

Wracałam dziś z pracy do domu wściekła, rozczarowana ale przede wszystkim jednak smutna. Jeśli czytacie mój blog, wiecie, że już od jakiegoś czasu zastanawiam się, co zrobić z moim życiem. Bo nawet jeśli czasem piszę o mężczyźnie (bo tęsknię więc i fantazjuję), wiem, że sama muszę wziąć odpowiedzialność za to, co się w tym moim życiu dzieje bądź nie dzieje.
Jestem bardzo zmęczona, również zawodowo. Od dziesięciu lat walczę, tak jak zresztą wielu z Was. Czuję jednak i bardzo chcę coś zmienić. Od kilku lat mam fantazję o zostawieniu swojego zawodu. Przedwczoraj zasypiałam z myślą o napisaniu bajki dla dzieci. Główna postać istnieje w mojej głowie od kilku lat i jest uwielbiana przez moje dzieci:)
Wczoraj zasypiałam z myślą, że otworzę gospodarstwo agroturystyczne. Odjechałam? Może i tak;)
Ale dziś, wracając z pracy, pomyślałam, że przecież to, czego najbardziej chcę, to napisać książkę.
Wiele razy ją zaczynałam...No ale ile można pisać o sobie?:)
Dziś, czując też jakoś Waszą obecność, pomyślałam, że fajnie by było napisać nie tylko o sobie ale może nawet przede wszystkim o innych samotnych rodzicach. O naszych historiach, trudzie, obawach, lękach, codziennych troskach ale też o tym z czego jesteśmy dumni, co nam się udało. I co chcielibyśmy przekazać naszym dzieciom:)
Porozbijać w tej książce, choć trochę, krzywdzące stereotypy, wszystkie mity i legendy.
Pokazać z jakimi dylematami mierzymy się na co dzień i co i kto nam pomaga a kto przeszkadza.
Napisać dlaczego jesteśmy rodzinami a nie jakimś społecznym odpadkiem.
Dać głos naszym dzieciom.
Zapraszam samotne mamy i samotnych ojców. Każdemu z Was kto będzie zainteresowany projektem opowiem też o sobie, ale zacznę od przedstawienia się:)
Wstępnie pomyślałam o kilku historiach (w tym również i o mojej). Jestem gotowa spotkać się z każdym z Was (to znaczy z każdym chętnym) i porozmawiać.
Projekt Samotne Rodzicielstwo uważam za otwarty:)

wtorek, 12 lipca 2016

Taki fajny znalazłam to się dzielę:)

Przyznacie – nie jestem brzydka
I wszystko mam gdzie trzeba.
Lecz co by tu, kurcze, zrobić,
By się ktoś o tym dowiedział.
Jak powiadomić tego
Jedynego, najlepszego,
Że jestem, czekam tu,
A on marzy,
By leżeć
U mych stóp.
Poznam pana do trzydziestki
O przyjemnej aparycji,
Która rzuca świat na deski.
Wielbiciela koalicji.
Żeby był miły, inteligentny
I jak najwyżej wykształcony.
A w łóżku – niespecjalnie święty.
Cel – niewykluczony.
Przyznacie – nie jestem brzydka
Choć minęło lat parę.
Cóż, koalicja nie wyszła
Pomimo wielu mych zalet.
Jak powiadomić tego,
Nowego jedynego,
Że jestem, czekam tu,
A on marzy,
By jadać
Ze mną drób.
Poznam pana w średnim wieku
Z niezbyt wyższym wykształceniem,
Bo za mądrym być, człowieku,
To dla innych utrapienie.
Żeby posiadał też nieruchomość
(Ale nie w cłóżku ze mną dzielonym)
I niebanalną osobowość.
Cel – niewykluczony.
Przyznacie – nie jestem brzydka,
Choć to już jesień złota.
To ten tak zwany wiek trzeci.
Stąd pewnie trzecia tęsknota.
Jak powiadomić tego,
Nowego ostatniego,
Że jestem, czekam tu,
A on marzy,
By ze mną
Być po grób.
Poznam pana dojrzałego,
Niekoniecznie bez nałogów.
Byle pieścił moje ego
I szanował już od progu.
By materialnie był niezależny,
Na głowie może być przerzedzony.
Lecz w nocy wciąż dalekosiężny.
Cel – niewykluczony.
Cel niewykluczony, Kazimierz Pichlak

niedziela, 10 lipca 2016

ups...ona dojrzewa!

Kiedy dostajesz rachunki za wodę większe o 100% i dzwonisz wyjaśniać tą pomyłkę "Ależ proszę pani, przecież ja zawsze płaciłam mniej"...
Gdy w najmniej oczekiwanych momentach (np. na górskim szlaku) nagle słyszysz pytanie "Czy ktoś ma szczotkę do włosów?"
Kiedy odmawia pójścia na spacer brzegiem morza, bo "Wiatr poplącze mi włosy!Zwariowałaś?!Przecież nie mogę tak chodzić!"
Kiedy czyta książki o miłości i już nie potrafi tego ukryć...
Kiedy siada przy Tobie, by oglądać "Przyjaciólki"...
Kiedy wrzeszczy, by zaraz popaść w histerię, rozpłakać się, po czym roześmiać i to wszystko dzieje się w dwie minuty.
Gdy staje przed szafą i powtarza "Boże, nie mam się w co ubrać", a kiedy pokazujesz ubrania, które ma, mówi "Jezu mamo, przestań..."
Kiedy wzdycha przy romantycznych scenach na filmach, jakby zażenowana...
Gdy przytula się jakby miała 2 lata, a po chwili wymaga intymności jakby miała 20...
Wtedy niewątpliwie Twoje dziecko dorasta i musisz przygotować się na nie zły rollercoaster czy jak to tam się zwie.

sobota, 9 lipca 2016

...

Siedzimy dziś w restauracji przy samej promenadzie. W trakcie czekania na obiad dostałyśmy cieplutkie, olbrzymie, miękkie koce, co byśmy nie zamarzły:) Obok przy stoliku para 50+. Kobieta owinięta w koc. Mężczyzna, nie mogłam oderwać wzroku, wpatrzony w nią jak w obrazek. I po policzku gładził, i żartami zabawiał i po herbatę poszedł. Miałam wrażenie, że cieszy się z tego czasu z nią jak dziecko.
Oj, zatęskniłam.

czwartek, 7 lipca 2016

O randkowaniu słów kilka...

Prawie trzy lata temu, jeśli nie ponad, zalogowałam się po raz pierwszy na portal randkowy. Uznałam, że lepsze to niż mruganie do obcych w trakcie tankowania auta czy tęskne wyczekiwanie aż ów Właściwy wypatrzy mnie w tłumie. Szczególnie, że aż tak urodą nie porażam. No i, żeby było jasne, nie mrugam do mężczyzn. Raczej jestem z tych szarych myszy, które niepotrzebnie szybko spuszczają wzrok...Tak czy siak...zaczęłam randkować. Cierpliwości starczyło mi na jakieś dwa lata. I tak długo... Jeden protetyk mieszkający z matką chciał żeby wszystkie randki odbywały się w jego obskórnej, brudnej, protetycznej piwniczce. Uciekłam. Jednak tych mieszkających z matkami i nie przejawiających pragnienia separacji było wielu. Po pracy do matuli na obiad, potem piwko i na wieczór internet. Ach, żyć nie umierać! Czas upływał im szczęśliwie.
Poznałam też kilku samotnych ojców. Dlatego kiedy zakładałam blog, w nazwie jest "samotny rodzic", bo ci ojcowie, których miałam, w sumie przyjemność poznać, borykali się z podobnymi trudnościami jak ja. Kobiety z dnia na dzień znikały, odchodziły do innych mężczyzn. Ale też przegrywały nierówną walkę z nowotworem. Chyba nigdy nie zapomnę mężczyzny, który napisał do mnie miesiąc po pochowaniu żony. Pokazał mi jej blog na facebooku. Płakałam przez dwa dni nad ich historią. Nie umówiłam się z nim bo nie wierzę, że można zacząć nowy rozdział w swoim życiu, kiedy nie opłakało się starego. A on nawet nie dał sobie szansy.
Spotkałam mężczyzn bardzo poranionych po zdradach żon. Miałam dwa przemiłe spotkania z mężczyzną, który od czasu rozwodu i zdrady żony, czyli od siedmiu lat z nikim się nie spotykał. Mieszkał z trójką dzieci, była żona wyjechała do Niemiec.
Dostawałam maile z propozycjami seksu, nawet jeśli nie umieszczałam zdjęcia. Maile od mężczyzn żonatych, w trakcie separacji, w trakcie rozwodu i trzy miesiące po rozwodzie. Sporo maili o niczym, niektórzy bardzo lubili pisać, byleby się nigdy nie spotkać. Iluzja ważniejsza od realności. Pewnie też wygodniejsza.
Miałam w tym czasie jedną, bardzo dla mnie ważną, relację. Choć wszystkie te kontakty, nawet te złoszczące czy frustrujące były dla mnie cennymi lekcjami także o mnie samej. To dzięki tym doświadczeniom dowiedziałam się czego chcę a na co się nie zgadzam. To był czas kiedy pierwszy raz w życiu (niestety pierwszy raz) dostawałam kwiaty od mężczyzn...Kiedy to piszę zdaję sobie sprawę z tego, że zaczęłam doświadczać czegoś, co jest raczej normą; że mężczyzna się stara, jest zaangażowany, przejawia inicjatywę, obdarowuje...Niestety wcześniej tego nie znałam. Ale jak mówią: lepiej późno niż wcale:)
Jeśli mnie zapytacie: dlaczego nie wyszło? Powiem: nie wiem. Mam wiele myśli...Również takich, że ludzie boją się zależności, odpowiedzialności, bliskości. Zresztą, ja też się boję a relacje damsko - męskie są dla mnie dalej tajemnicą.

środa, 6 lipca 2016

Wyszukane w karkonoskiej biblioteczce...

Dzielę się jeszcze tym, co znalazłam w pewnej karkonoskiej biblioteczce...
W książce Katherine Mansfield, Dziennik, Warszawa 1985 z dedykacją "Biednemu i opuszczonemu Miniowi stęskniony mąż na pamiątkę ósmego miesiąca ciąży. 12.01.1986r"
U Thomasa Bernhard, Oddech, Warszawa 1983, na pierwszej stronie ktoś wpisał ołówkiem: "Boże daj mi głód, wojnę i samotność abym był zwierzęciem, które jest szczęśliwe tylko dlatego, że żyje"
I ciekawa pozycja...Arwin Hansen, O sztuce wypoczynku, Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych, Warszawa 1983 "Krzewienie wiedzy o racjonalnym sposobie organizowania indywidualnego i zbiorowego wypoczynku, a także przestrzeganie przed smutnymi skutkami wyczerpania układu nerwowego należy uważać za ważny problem społeczny".

piątek, 1 lipca 2016

Z wakacyjnych zapisków...

Przed wjazdem wita nas napis Niech będzie pokój na ziemi. Myślę sobie: to dobra wróżba:)
Teraz siedzę na starym, drewnianym balkonie z dobrą kawą i widokiem na ogród. Pada deszcz, śpiewają ptaki...W ciągu dwóch godzin dorobiłam się trzeciego dziecka, małej, ślicznej blondyneczki. Dziewczyny grają z nią w karty, a ja już chyba odpoczywam:)
...
Wczoraj zdobyłyśmy Wodospad Podgórnej. Chyba nie znajduje się zbyt wysoko ale dla nas był to prawdziwy szczyt:) Przy wodospadzie dopadła nas ulewa. Schroniłyśmy się pod drewnianym dachem. Dziś z kolei udało nam się wejść na Zamek Chojnik. Nie pamiętam kiedy ostatni raz biło mi tak serce...Marzyłam o schabowym w zamkowej restauracji i to stanowiło poważną motywację...Niestety, zamkowa restauracja wygląda jakby chyliła się ku upadkowi. Pierogi ruskie za 17,00 zł, zupa pomidorowa za 10,00 zł albo zapiekanka za 8,00 zł. I TO WSZYSTKO! Starsza wzięła zapiekankę i czuła ją w żołądku jeszcze kilka godzin później. Pomidorowa była ok.
To, że nie zagubiłyśmy się gdzieś w zachełmskich lasach, to nie żaden cud tylko dodatkowy zmysł Starszej. Ja – niczym dziecko we mgle, tłumaczę ten stan urlopowym resetem...Starsza rozgryzała szlaki i dzięki niej trafiłyśmy, przynajmniej do tej pory, tam gdzie chciałyśmy. Od czasu do czasu zatrzymywała się i szukała nas na mapie. Starsza nie tylko ma ów dodatkowy zmysł "terenowy", ma też sporą wiedzę ogólną. Zrywa kwiat i mówi "o, został mi w rękach sam kwiatostan":) Wiele jeszcze takich innych, konfrontujących mnie z brakiem wiedzy. Jestem straszną ignorantką...Dziwię się jak to się stało, że ukończyłam podstawówkę, liceum, studia i jeszcze kilka innych. Mam wrażenie, że mój umysł kasuje wszystko, co wydaje mu się niepotrzebne. Widocznie bardzo wiele informacji uznaje za niepotrzebne.
...
To miejsce jest takie jakiego szukałam, w jakim chciałam odpoczywać. Ptaki śpiewają głośno, ludzi jest mało i raczej są cicho, poza kilkoma dzieciakami, ale takie ich prawo. Nie muszę z nikim bić się o hamak:) Mam stary, klimatyczny, drewniany balkon i ogród do dyspozycji. Śniadanie jemy gapiąc się na kwiaty i rudego kota, który oczywiście nas ignoruje. Dorośli, których tu spotykam są uprzejmi, usmiechnięci i stosują się do zasad. Do dyspozycji gości jest biblioteka. Już w pierwszy dzień skradłam z niej Olgę Tokarczuk, Dom dzienny, dom nocny no i czytam, czytam...kiedy juz nie mogę chodzić.
...

Pamiętam, że kiedyś witało się ludzi na szlaku. Dlatego dziś każdej napotkanej osobie mówiłyśmy "dzień dobry", wszyscy odpowiadali, ale tylko dwie pary odpowiedziały z uśmiechem. Jeden mężczyzna, koło 50tki, jako pierwszy nas przywitał. To dość smutne, że ta tradycja witania się na szlaku zanika. Pewnie gdyby można było pobrać aplikację "Dzień dobry na szlaku", wielu by ją pobrało i wysyłało innym wirtualne uśmiechy. Sama przyznaję, że jest mi trudno w kontakcie z innymi, szczególnie obcymi, postanowiłam jednak przełamywać się, i mimo zadyszki i serca walącego w uszach, witać wszystkich.
 Jednego wieczoru po 22.00 schodzę po bazę dla Młodej. Przed domem kilka par rozbawionych opowiadanymi przez siebie historiami. Cholera. Nie znam tego. Nie znałam tego w małżenstwie a tym bardziej będąc w pojedynkę. Wydaje mi się, że bez pary po prostu tam nie pasuję. Jest mi trochę smutno.
"Jaka to rozkosz, jaka słodycz życia – siedzieć w chłodnym domu, pić herbatę, pogryzać ciasto i czytać. Przeżuwać długie zdania, smakować ich sens, odkrywać nagle w mgnieniu sens głębszy, zdumiewać się nim i pozwalać sobie zastygać z oczami wklejonymi w prostokąt szyby. Herbata stygnie w delikatnej filiżance; nad jej powierzchnią unosi się koronkowy dymek, który znika w powietrzu, zostawiając ledwie uchwytny zapach. Sznureczki liter na białej stronie książki dają schronienie oczom, rozumowi, całemu człowiekowi." fragment z Olgi Tokarczuk
Godzina na hamaku, z poduszką, kocem i Olgą Tokarczuk. Uczę się odpoczywać.
Dziś w śnie byłam w domu moich teściów. Mój były mąż spał a ja wzięłam się za zamiatanie. Chyba bałam się zarzutu, że jestem nieprzydatna. Pojawiła się teściowa. Można by powiedzieć, że panowała całkiem dyplomatyczna atmosfera. Ja jednak nie mogłam oddychać. Czułam się tak jakby w gardło włożono mi sitko i pozostawiono tylko kilka dziurek na przepływ powietrza. Dusiłam się, miałam trudności, by mówić. Równocześnie musiałam postarać się, by ktoś naprawił mój samochód. Potem pojawił się mój teść, krzyczał na mojego byłego męża a ten płakał jak małe, zrozpaczone dziecko. Wyjechałam stamtąd. I mogłam oddychać.
Kilka dni temu pisałam o smutku i poczuciu niepasowania. Chyba zdrowieję:) bo dziś spędziłam wesoło wieczór przy ognisku z trzema parami i bardzo dobrze się bawiłam! Tylko Młoda co chwilę mnie wołała, że kiedy przyjdę, że już jest późno a w ogóle to, że brzuch ją boli. Ok. Zrobiłam jej miętę, wytłumaczyłam, że kocham ją nawet kiedy nie jestem blisko (wtedy do łazienki, bo tam się to działo, weszła Starsza i powiedziała: Sorry, wiem, że macie teraz terapię rodzinną, ale...) i poszłam. Po chwili musiałam wrócić, bo krzyczała z balkonu, że boli coraz bardziej. Wróciłam. I co? - pytam, a ona "Matczyna miłość leczy".
"Ale nas wrobiłaś mamo" usłyszałam, gdy okazało się, że darmowa wycieczka z przewodnikiem Szlakiem Ducha Gór będzie trwała sześć godzin a nie dwie...:) Ale zdobyłyśmy Wysoki Kamień!!!:)
http://www.wysokikamien.com.pl/pl/
I jeszcze jedno. Zobaczyłam jaka jestem szczęśliwa kiedy nie muszę odbierać telefonu, odpowiadać na smsy czy maile. Nic mnie chyba tak nie męczy jak ten rodzaj kontaktu.







Z Olgi Tokarczuk feministycznie...?

"Myślałam o słowach, które są niesprawiedliwe pewnie dlatego, że wyrastają z nierówno i niechlujnie podzielonego świata. Co jest żeńskim odpowiednikiem słowa "męstwo"? "Żeństwo"? Jak nazwać w kobiecie tę cnotę żeby nie przekreślić jej płci? Nie istnieje żeński odpowiednik słów "starzec" czy "mędrzec". Stara kobieta to staruszka lub starucha, jakby w starzeniu się kobiet nie było żadnej dostojności, żadnego patosu, jakby stara kobieta nie mogła być mądra. Co najwyżej można powiedzieć o niej "wiedźma" i zaznaczyć, że pochodzi od "wiedzieć". Ale i tak będzie to obraz złośliwej staruchy o obwisłych piersiach i brzuchu niezdolnym do rodzenia, istoty szalonej ze złości do świata, choć potężnej. Stary mężczyzna może być mądrym i dostojnym starcem, mędrcem. Żeby powiedzieć coś podobnego o kobiecie, trzeba kluczyć, omawiać, opisywać – stara, mądra kobieta. A i tak brzmi to na tyle podniośle, że staje się podejrzane. Ale najbardziej niepokoi mnie słowo "usynowić", bo nie istnieje "ucórzenie". Bóg usynowił człowieka."
Olga Tokarczuk nie wymienia słowa "feminizm", stawia za to ciekawe pytania.