czwartek, 21 lipca 2016

Pierwsze spotkanie:)


Przed spotkaniem denerwowałam się jak przed randką...  W torebce zeszyt z pytaniami (gdybym z nerwów zapomniała) i dyktafon. Pełen profesjonalizm 
O 11.40 odbieram telefon "Stoimy przy kasie nr 9, mała M. ma żółtą bluzeczkę, przyjdziecie?" Samochód na awaryjnych i prędko na główny pod kasę nr 9. Rzeczywiście mała M. rzuca się w oczy  Ściskamy się jak stare znajome. Dyktafon nieużyty, tylko zepsułby klimat. To takie miłe i zwyczajne - niezwyczajne spotkanie dwóch kobiet.
Zamiast nowego Zoo zaliczamy stare, bo bliżej, a czasu mało. Przy dwójce dzieci (mamo, kupisz mi loda? mamo, chodź ze mną, mamo, chce mi się siku, mamoooooo...) na prawdę trudno znaleźć przestrzeń do rozmowy, szczególnie tak intymnej.
Dałyśmy radę:)
Trochę w biegu, trochę chaotycznie, bo dużo przecież chciałoby się powiedzieć. A dzieci co chwilę czegoś chcą, trzeba uważać żeby w tłumie gdzieś niebezpiecznie nie zniknęły, dopilnować żeby mała M. zjadła cały obiad a moja Młoda o czasie zmierzyła cukier...
Po starym Zoo jeszcze Plac Wolności i moczenie nóg w fontannie (słowo: rozkosz prawdziwa). A już u siebie chwila w jeziorze...
Dziękuję za pierwsze spotkanie niecałkiemsamamama 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz