Czasami
czyjś komentarz staje się, używając słowa wielkiego,
natchnieniem do napisania posta.
I
tak jest i w tym przypadku.
Nie
wiedziałam, że urodzę dziecko z wadą. I bardzo dobrze. Ponieważ
w ciąży nic nie można zrobić z rozszczepem a ja radzę sobie
poprzez działanie. Oszalałabym oglądając twarzyczki dzieci z
rozszczepami...Rzeczywiscie Młoda do 5 miesiąca życia, czyli do
pierwszej operacji, nie wyglądała normalnie. To znaczy: nie
wyglądała jak inne dzieci. Kiedy wychodziłam z nią na spacer,
kobiety zaglądały do wózka, a potem od niego odskakiwały.
Opowiadały mi historie o innych, strasznych, tragicznych, niosących
cierpienie i śmierć historiach, prawdopodobnie, by mnie pocieszyć,
że "inni mają gorzej". Ponieważ moje mechanizmy obronne
działały świetnie i nie dopuszczałam do siebie wielu emocji
związanych z urodzeniem dziecka z wadą, płakałam, i owszem, ale
nad innymi. Nie płakałam ani nad Młodą ani nad nami. Załatwiałam
lekarzy, rehabilitację, operacje i wszystko, co trzeba było. Póki
działałam, było ok.
Pamietam,
że nie potrafiłam się zmusić do odebrania jednego wyniku badania.
Było podejrzenie padaczki. Nie mogłam wyjść z domu. Dopiero
telefon od lekarza zmusił mnie do tego. Młoda nie ma padaczki a z
jej OUN jest wszystko ok:)
Czasem
zastanawiam się jakie znaczenie w jej życiu będzie miał fakt, że
jej ciało od pierwszego dnia życia było dotykane, oglądane,
zmieniane.
Nie
mam żadnych wątpliwości, że Młoda jest normalnym dzieckiem. Z
dużą potrzebą niezależności. "To moje ciało. Nikt nie ma
prawa nic z nim zrobić bez mojej zgody", powiedziała mi w
kwietniu tego roku, przed czwartą operacją.
Ma
ambiwalentny stosunek do wielu norm i zasad, często dostosowuje się
do tych, które jej pasują, bo zanadto jej nie ograniczają.
Rzadko
używa słów "tak, mamusiu", chyba, że bardzo czegoś
chce:)
Przez
pierwszy miesiąc życia w ogóle się nie ruszała. Potrzebowała
codziennej rehabilitacji żeby jej ciało "załapało", że
może się pokulać, usiąść, raczkować....Łapała w mig. Dzis ma
5 z Wfu (zdaje się, że jedyną na świadectwie), nauczyciel mówi,
że ma dar do biegania. Gra z chłopakami w piłkę nożną. Uwielbia
rower, rolki, deskę, łyżwy...
Natomiast
ja jako mama dziecka z wadą (natomiast sprawnego fizycznie,
intelektualnie, emocjonalnie i społecznie) oczywiście musiałam
sobie, w sobie samej, poukładać jej niepełnosprawność. Kiedy
rodzisz chore dziecko możesz zastanawiać się czy nie ma w tym
Twojej winy, czy coś z Tobą jest nie tak? Naturalne jest, że każdy
chce mieć zdrowe dziecko. Zdrowe, pełnosprawne, śliczne...takie,
którym można się pochwalić, które będzie naszą wizytówką.
Choć dziecko nie powinno być niczyją wizytówką. I jeśli na nim
budujemy swoje poczucie wartości, to je obciążamy. To informacja
nie wprost: kocham cię ale...
Nie
przynieś mi wstydu.
Spełniaj
oczekiwania.
I
tak dalej, w tym stylu...
Tymczasem
rodzicielstwo to nie targowisko, gdzie wybierasz, co bardziej Ci
pasuje. I chyba na tym polega miłość, by przyjąć kogoś takim
jest, szczególnie, że nikt z nas nie jest idealny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz