Tęsknię za spokojem, bezpieczeństwem
i swobodą w relacji z mężczyzną. Za czymś czego nie znam ale co
sobie wyobrażam. A czasem obserwuję u innych.
Że można siedzieć i nie trzeba nic
mówić.
Że można się dzielić sprawami
oczywistymi. Taka prosta rzecz: mieć komu powiedzieć, że nie lubi
się komarów. Albo, że niebo dziś jest takie piękne!
Zazdroszczę kobietom, które
odbierając telefon, mówią: mąż się tym zajmuje, proszę
kontaktować się z mężem.
Tęsknię za ciepłym dotykiem męskiej
dłoni, wyrażającym przyjęcie mnie takiej jaką jestem.
Za męską łagodnością. I
stanowczością.
Tęsknię za irytacją na jego wady. Za
różnicą zdań.
Tęsknię za tym, by musieć się jakoś
trochę zmienić, dostosować, znaleźć kompromis. Żeby się nie
pozabijać.
Tęsknię za głaskaniem.
Tęsknię za przytulaniem.
Tesknię za seksem pełnym miłości,
którego nie znam.
Nawet za prasowaniem męskich koszul
tęsknię. I chyba męska bielizna w koszu do prania sprawiłaby mi
frajdę ;)
Za takim stanem w relacji z mężczyzną
tęsknię kiedy już wiele można, już człowiek z człowiekiem taki
oswojony, taki dobrze znany, taki powszedni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz