Na dworcu czekała już na mnie pełna uroku młoda kobieta. 22 lata. W tym
wieku wychodziłam za mąż. A wydawała mi się niewiele starsza od mojej
córki. Młoda, śliczna, ufna, delikatna.
Mój podstawowy niepokój,
który odczuwam przed spotkaniami dotyczy sytuacji realizowania tego, co
dotąd było tylko w fantazjach. Każde spotkanie to nawiązywanie relacji.
To gotowość do bycia, słuchania, poznania. Bez ocen, diagnoz,
interpretacji. To także gotowość do tego, by dać się poznać, dopuścić drugiego człowieka do swojego świata. Jasne, że w ograniczonym zakresie.
Po każdym spotkaniu czuję, że opowieść dopiero się zaczęła. Że to tylko fragment historii, wycinek z życia.
Interesuje mnie jak ludzie rozumieją swoje życie, które przecież nie
jest jednostajne. Jest procesem, w którym bywamy zaskakiwani obrotem
spraw. Jak powiedziała moja wczorajsza Rozmówczyni, nie mamy wpływu na
to, co nas spotyka, ale mamy wpływ w jaki sposób na to zareagujemy.
Treści z ostatniego spotkania jeszcze się we mnie nie ułożyły.
Wiele wątków. Intensywność rozmowy. Emocje. Wszystko to, co widziałam,
słyszałam, czułam ale też sama wypowiadałam. Wątpliwości. Pytania.
Poszukiwania. Drogowskazy, nasze pomoce w drodze.
Choć idziemy
różnymi drogami, mijamy po drodze te same punkty. Niezbędne do
przerobienia, by znaleźć spokój, akceptację i miłość.
Żaneta Kowalska jeszcze raz dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz