sobota, 24 września 2016

o tęsknocie

Sporą część moich potrzeb, pragnień przeróżnych i tęsknot, spakowałam w czarny wór, tak jak się pakuje niepotrzebne już rzeczy. Wepchnęłam je gdzieś głęboko i nakazałam milczeć. Bo przecież nic się nie zmieni ot tak.
Dziś trochę mi się jednak ich wysypało.
I tak mocno zatęskniłam.
Kiedyś w chaosie i cierpieniu w jakim żyłam szukałam ulgi na różne sposoby. Nazywałam to właśnie wagarami od życia. Byłam jak ktoś kto uległ ciężkiemu wypadkowi, ale uciekł z miejsca zdarzenia a teraz obija się w kolejnych katastrofach. Jeżeli doznawałam ulgi to na bardzo krótko, a potem rzeczywistość dawała mi po pysku z podwójną siłą. Mężczyźni, którzy chętnie spędzali ze mną miłe soboty ale nigdy nie byli zainteresowani zostaniem do kolejnej. To była moja mała prywatna narkomania. Chociaż przez chwilę poczuć ulgę. Przez chwilę poczuć bliskość, nawet jeśli jest tylko iluzją.
Nie tęsknię za tą iluzją, za tymi katastrofami a potem nieprzyjemnym stanem konfrontowania się z rzeczywistością, która po chwilowym odlocie wydawała się jeszcze trudniejsza.
Naprawdę boleśnie tęsknię za bliskością mężczyzny.
Po pracy pojechałam do lasu. Spędziłam w nim godzinę spacerując i robiąc zdjęcia. Nie potrafię wyciszyć swojego umysłu. Obok mnie spacerowały więc wszystkie moje kompulsywnie produkujące się myśli, fantazje. Szedł smutek. Samotność. Ból. Była nas tam całkiem nie zła ekipa.
Dziś jestem w innym miejscu i nie zrobię sobie już takiej krzywdy, nie będę się oszukiwać i próbować nakarmić czymś sztucznym, nieprawdziwym, chwilowym.
To tylko taka chwila słabości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz