Szliśmy
w stronę skrzyżowania. Widziałam jak dziecko biegło ku skrzyżowaniu
ulic. Wiedziałam, że zaraz zmieni się światło i ruszą samochody. Z
obojętnością pomyślałam, że to już duże dziecko i wie, że należy
zatrzymać się na przejściu. Równocześnie wiedziałam, że się nie
zatrzyma. Było mi to obojętne. Zobaczyłam jak wbiega na środek
skrzyżowania, przebiega pod ciężarówką, potyka się i przewraca. Samochody
stały, podbiegli ludzie. Wiedziałam, ze wypada mi się nim zająć, że to
mój obowiązek. Wzięłam je na ręce, zaczęłam przytulać, głaskać,
uspokajać. Im dłużej to trwało, tym więcej było we mnie ciepła, czułości
aż poczułam bliskość, troskę o nie, miłość do niego. Przytulanie
przestało być przymusem. Wtedy dziecko podniosło głowę i spojrzało na
mnie. Zobaczyłam, że to dziewczynka.
To fragment snu,
obrazującego fragment procesu zachodzącego we mnie. Droga do odzyskania
wewnętrznego, opiekuńczego obiektu, do stania się, mam nadzieję,
wystarczająco dobrą matką, droga do odzyskania kontaktu z własną
kobiecością, cielesnością, duchowością i seksualnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz