No i padłam.
Ale powstałam
Kiedy zachorowałam koleżanka z pracy napisała do mnie "wypoć całą patologię". Nie wiem czy chodziło jej o moją własną patologię, ale jeśli tak, to...naprawdę się starałam;)
Piszę o tym dlatego, że znam dwa rodzaje smutku. A może nie tyle smutku co smucenia się. Jeden pozbawia mnie sił i radości z życia, zabiera nadzieję. Kładzie się cieniem nawet na dobre doświadczenia w moim życiu. Jest przejawem mojej osobistej patologii. Drugi smutek jest zdrową i naturalną reakcją na doznane krzywdy i straty. On jest mądry. Mówi: tak, wiele straciłaś i masz sporo smutnych doświadczeń. I dlatego masz prawo być smutna. Równocześnie jednak ten mądry smutek nie zabiera mi radości z życia, radości z dzieci i z innych bliskich mi osób. Jest obok mnie ale nie zabiera całej emocjonalnej przestrzeni.
Mam już dość tego patologicznego smutku, jestem nim naprawdę zmęczona. Ogranicza mnie, zabiera mi to, co mam. Dlatego teraz dzielnie mu się nie poddaję. No i wzięłam sobie do serca słowa Młodej :Uśmiechnij się do życia z własnej woli, a on też uśmiechnie się do ciebie".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz